„A co wyście myślały? Spotkania z kobietami z mazowieckich wsi”

PROJEKT REPORTERSKI realizowany wspólnie z Olą Zbroją
START: maj 2017 – maj 2018

PREMIERA: luty 2019, Wydawnictwo Poznańskie

„A co wyście myślały? Spotkania z kobietami z mazowieckich wsi” to tytuł książki przygotowywanej wspólnie z Olą Zbroją.

Jeździmy po Mazowszu w poszukiwaniu kobiet mieszkających na wsiach. Bohaterki spotykamy po drodze. Słuchamy ich historii, wdajemy w dyskusje, same odpowiadamy na pytania. W książce oddajemy im głos.

Książka jest inspirowana serią reportaży „Daleko od centrum”, które stworzyłyśmy wraz z Olą i opublikowałyśmy w „Wysokich Obcasach” 7, 14 i 21 stycznia 2017 roku.

Warmia i Mazury 

Podlasie

Lubelszczyzna

Co kobiety ze wsi myślą o pracy, religii, polityce, programie 500 plus, o macierzyństwie i prawach reprodukcyjnych? Co myślą o nas, bezdzietnych dziewczynach z Warszawy, które mają wolne zawody, własne mieszkania, kombinowane ubezpieczenia i po 30 lat? Nie wiemy. Gdy w październiku przez duże miasta Polski przetaczał się „czarny protest”, pojawiły się opinie, że prawo do aborcji to problem kobiet z dużych miast. Na jednej z manifestacji w Warszawie padło z megafonu wezwanie: „A teraz zróbcie hałas dla kobiet z prowincji, które nie mogą z nami teraz być!”. Tłum zawrzał oklaskami i okrzykami. Tylko czy one chciałyby się w tym tłumie znaleźć?

Świadomość, że nie wiemy, co o sytuacji w kraju sądzą kobiety mieszkające na wsi, była dla nas impulsem, żeby ruszyć w drogę. Pojechałyśmy daleko od centrum – do przygranicznych wiosek, gdzie PKS nie dociera nigdy lub z rzadka, gdzie nie ma szkoły, zasięgu, a czasami wodociągu. Odwiedziłyśmy miejsca oddalone od najbliższego miasteczka o kilka kilometrów, od kina lub szpitala – kilkadziesiąt, od Warszawy – ponad 250 km.

Wybrałyśmy wschód, bo mieści w sobie cały stereotyp myślenia o wsi jako krainie konserwatywnej, patriarchalnej, naiwnej. Zgodnie z nim, jeśli o kobietach ze wsi mówi się, że są przeciwne aborcji, to na wschodzie będą ją atakować z większą zażartością. Jeśli o wiejskich gospodyniach domowych mówi się, że to matki Polki i usługują mężom, to na wschodzie będą takie tym bardziej. Jeśli mówi się, że nie czytają „Wyborczej”, to na wschodzie będą ją z pewnością palić na stosach.

Zdajemy sobie sprawę, że kobiety mieszkające na wsi są rzadko słyszane, nie mają swojej reprezentacji w mediach, także w prasie kobiecej. Wybrałyśmy się pod wschodnią granicę, żeby oddać im głos. Rozmawiałyśmy z dwudziestoma. Mają od 17 do 92 lat. Nie wiedziałyśmy, co nam powiedzą, i nie dobierałyśmy ich pod kątem różnorodności poglądów. Potoczne wyobrażenie o typowej kobiecie ze wschodniej wsi okazało się dalekie od tego, co usłyszałyśmy.